czwartek, 5 sierpnia 2010

„KOŁYSANKA DLA IGORA”

Powodzenia Przyjacielu
Po którymkolwiek Styksu brzegu kroczysz
Poznaliśmy świata czeluść
Zerwaliśmy maski łotrom wielu
Gubiliśmy przy tym Boga tropy.

Śpij spokojnie gdzieś Igorze
Bez dreszczy które trzęsły tobą w parku
Zaopiekuj się nim Boże
Gdy noc za nocą śpi gdzieś na mrozie
Co raz głębiej w strachu zakamarku.

Śnij o cieple i o domu
Ciepłych kapciach i o narzeczonej
Żeby nikt nie gardził znowu
Żeby z piór anielskich zdobyć kożuch
I nie kulić się już więcej w głodzie…

21. lipca 2010
(na urodziny, które obchodził(by) 19. lipca)

poniedziałek, 19 lipca 2010

„LEWY CZERWCOWY PO-MFLET”

„Cała władza w ręce rad”
Nie będzie wojen, nie będzie zdrad
Nie będzie biedy, nie będzie głodu
Kto przeciw nam, nie będzie miał głosu

Skoro jesteśmy już tacy niezdarni
To chociaż będziemy w tym solidarni
Na zawsze razem! Na zawsze razem!
Ruszmy Komorrę naszą dziś z gazem

Będą podwyżki dla nauczycieli
Wszystko dostaną ci co coś chcieli
A dla studentów będą znów zniżki
Dla głuchych – pnie, dla ślepych – kiszki!

Dla maturzystów darmo dyplomy
Złodziejom gratis rozdamy łomy
Dla przedsiębiorców jedno okienko
Dla głupich – mądrość, dla brzydkich – piękno

Rolnicy będą z uśmiechem siać
Nikt, oprócz nas, nie będzie kraść
A proletariat z bogatych miast
Szczęśliwszy nawet niż Polska A

Nie będzie z resztą już Polski B
Rozpłynie się cała w naszym UE
Miłość dozgonna ze Wschodu Lwem
Choć zawsze z nami jak sabaka łże

Czas na cacanki kolejnej tury
Dla emerytów? – Emerytury!
5 groszy wyższe! Dla najbiedniejszych
Dla byłych „kapo”, zysk trochę większy

Obiecujemy wojenki koniec
Bo pod nogami grunt nam już płonie
A co by rosomak także był syty
Jeszcze żołnierzy tam ślemy „od pyty”

Autorytety bierzem na świadków
Żeby utrącić niegrzecznych Śniadków
Pulchną ściskamy prawicę Wałęsom
Sobie weźmiemy, niezgody krzesło

Gwiazdy zgasimy, wilki zaszczujem
Bo my są swojskie, kochane szuje
My so morowe, ładne chłopaki
Na nas głosują, wszystkie „Polaki”

Wszystkie to znaczy, mniej więcej pół
Z połowy pół  - ćwiartka na stół
To z resztą nie ma większego znaczenia
Bo całe 100% was mamy w „siedzeniach”

Bo my tu przyszli się tylko nachapać
Kto tak nie robi, ten durna ciapa
Dlatego rzucamy słów tyle na wiatr
Bo myśmy jest – elity kwiat

Że zwiędły wam mówią? – to oszołomy
Kto nas krytykuje – ten potłuczony
Czy nie widzicie, cholerne barany
Że my dla was będziem, najlepsze pany?


Czerwiec/lipiec 2010 r.

środa, 2 czerwca 2010

„MAJOWY WIR”

W wirach czasu zapętlona Polska
Żadna droga tutaj nie jest prosta
Tutaj w mym kraju, nic nie jest łatwe
Lecz właśnie tutaj, odkryjesz prawdę

Bo tu najtwardsi mieszkają ludzie
Ci którzy co dzień w znoju i trudzie
Walczą o każdy skrawek swej ziemi
Z każdego upadku wstają dzielni

Nawet gdy majowy na rzece wir
Wylewa z brzegów Ojczyzna swe łzy
Nawet kiedy z jasnego nieba grom
Z Bożą pomocą, odbudujem dom…

24. maja 2010 r.

środa, 12 maja 2010

"Patrzący w Gwiazdy (inaczej)"


Gdy pośród leśnej głuszy
Wilczyca miot wydaje
To nawet Bóg się może wzruszyć
I gwiazdkę z nieba zrzucić
Na galaktyczne rozstaje.

I wtedy wilczek mały
Jak Jezus przed wiekami
Ślipka otwiera i tam patrzy
Na spadającej gwiazdy
Obiecujące rydwany.

Gdy młody wilk dorastał
Nieboskłon był czerwony
I jedna tylko żółta gwiazda
Błyskała w orle gniazda
Gubiące swe korony.

A kiedy wilk dojrzewał
Dwie nowe Gwiazdy wzeszły
Te co w historii warte miejsca
Pieśni o bohaterach
Lecz zdrajcy je już wzięli.

A kiedy wilk polował
Gwiazdorstwo weszło w modę
I ten co wolność czcił – się chował
Różowe niebo pogan
Świeciło nad salonem.

I kiedy przyjdzie pora
By łeb położyć siwy
Oby tylko wolnym wilk skonał
Ze wzrokiem w gwiazdozbiorach
W biało-czerwonej ciszy…

12. maja 2010
Andrzejowi i Joannie Gwiazdom dedykuję.

Każdy Bronek czyści swój ogonek... a kobyłka u płota...

           
          Przyznam szczerze, że nie chciało mi się jakoś akurat o tym pisać na blogu, skoro kilka ważniejszych dla mnie wpisów czeka na zajęcie się nimi, i doczekać się nie może. Ale jak ktoś ostro przegina... ogon, to się w końcu do(w)czeka.
          No bo ile można czekać, na spełnianie obietnic? Ja rozumiem, że jak ogonek się ubłoci, to trzeba oczywiście, ale można tak czyścić że na stałe się zrobi poszarzały, a można i honornie. Do czego piję, spytacie?
           Ano piję nawet nie do obietnic wyborczych, bo to już nawet się przyjęło, i lud ciemny nie jest, lud rozumie, że obietnice wyborcze to na wodzie są pisane, nawet nie na piasku, ale obietnice osobiście składane, to dla człowieka honoru coś powinny znaczyć, no chyba że uznał razu pewnego ów, że honornym człekiem nie opłaca się być (a prawdą to jest niestety), i jak stał tak przestał.
           Lecz może zbyt pochopnie oceniam, i jednak płomyczek maleńki honoru się tam jeszcze tli, zatem czekam (nie ja jeden z resztą) na obietnicy wypełnienie. Czyjej?
          Niejaki Bronisław Komorowski (tak nawiasem, dziś mama moja w wieku czcigodnym, się zabawnie przejęzyczyła i powiedziała w niezamierzonym skrócie: "Komorosław"... ale ni to obraźliwe ni brzydkie, a ciekawe nawet, potem sobie zaczęliśmy innym kandydatom wymyślać takie "skróty", miła zabawa, polecam) obiecał Panu Szeremietiewowi kilka lat temu (przy świadkach), że jeśli okaże się iż był niewinny i korupcji się nie dopuścił, to on (Komorowski) całkowicie zrezygnuje z polityki. Jak to w Polsce bywa, proces ciągnął się latami, (trzema jeśli chodzi o ścisłość) ale się skończył jednak (24. października 2008 roku). I może Pan Marszałek (skojarzenie z Panem Marszałkiem Piłsudskim CAŁKOWICIE przypadkowe... no ale co począć, skoro taki właśnie ma tytuł ów polityk) w natłoku spraw nie zauważył tego wydarzenia, mimo że już tyle czasu odeń minęło, ale Sąd Rzeczypospolitej Polskiej uniewinnił Pana Szeremietiewa, takoż, choć żal by Pan Marszałek odchodził od polityki definitywnie (ja to czasem lubię taką przeciwwagę, no i nie trzeba sobie wrogów urojonych wymyślać...), to jak to się mówiło w Polsce szlacheckiej (gdzie honorem nie kupczono, a Pan Marszałek zwykł często się do honoru odwoływać): "Słowo się rzekło, kobyłka u płota..."

Bo Lech, Bo Lech!

Usłyszałem jakiś czas temu ciekowstkę przyrodniczą, że jeden z naszych eks-prezydentów byłby (jak sam głosi) wspaniałym wybawieniem na te czasy, tylko czeka kto mu złoży propozycję zorganizowania mu sztabu wybroczego i tego całego cyrku, no bo, wiadomo, taki światowy człek, sam przed szereg nie wyjdzie... a wychodził, wychodził... to były czasy... taki bywał skuteczny, że wychodził na czoło nawet takich szeregów, które próbowały go na tyły wypchnąć...
I jakoś tak żal mi się zrobiło, że nikt nie chce go wesprzeć, i już z krzesła się do połowy uniosłem, już zagrała trąbka do boju, już chciałem skrzyknąć kolegów, byśmy założyli na prędce jakieś "Stowarzyszenie Byłych", by godnie takiego kandydata w naszym gronie powitać, już do komputera się rwałem koszulki na kampanię drukować z jakimś hasłem chwytliwym a prawym (na lewo), typu: "Byłem TW i się tego nie wstydzę!", lecz klapłem na pupę zniencka uświadomiwszy sobie rzecz "straszną" i plany tak dalekosiężne druzgocącą - przecież ani ja, ani nikt z moich kolegów, nie był nigdy kapusiem...

Odmeldowuję się -
kpt. Dulka.

„MAŁA”


Najczęściej jest za mała
Czasem zbyt duża
Najrzadziej w sam raz

Często by czegoś chciała
Bywa że słucha
Niekiedy zostawi ślad

Jak posąg by trwała
Ulotna jak chmura
Dłuższa niż czas

Wczoraj się śmiała
Dzisiaj jest smutna
Jutro odkupi świat

Tak rzadko jest cała
Rozbita w połówkach
Splotodłoni par

By nie przemijała
By znikła na ustach…
Miłość.